Od dawna marzył, by zimą wypocząć od polityki w ciepłych krajach. Przy jego trybie życia było to konieczne. Palił jak lokomotywa, sypał kilka godzin, pracował prawie do rana, parlamentarne awantury niejednego przyprawiłyby o zawał. Czasy wszakże temu nie sprzyjały. Praktycznie co roku coś się działo, niejednokrotnie za jego sprawą, co nie pozwalało mu wyjechać. W 1928 roku marszałek przeszedł atak apopleksji. Wypadało wręcz porządnie wypocząć. Cóż jednak z tego, gdy Piłsudski pakował się w coraz to nowe problemy. Jego nominanci na stanowisko premiera zwykle po kilku miesiącach wylatywali z hukiem. Musiał sam zostać szefem rządu.

Okoliczności przybycia na Maderę

Jednak w 1930 roku sytuacja się pogorszyła. Piłsudski bardzo często się przeziębiał. Obawiano się, że przyplącze się gruźlica. Pod wpływem lekarzy i współpracowników zdecydował, że wyjedzie tej zimy. W grę wchodził Egipt i Madera. Córki Piłsudskiego zdecydowały, że będzie to ustronna Madera, wyspa na Atlantyku.

Na wyspę został wysłany Michał Mościcki (syn prezydenta), by wyszukać i wynająć odpowiednią willę. Wybrał willę Quinta Bettencourt przy Caminho do Pilar 20, na spokojnych, zachodnich przedmieściach Funchal. Leżała na wzgórzu, z ogrodu był widok na morze, a od ulicy chronił ją solidny mur.

Piłsudski chciał, by towarzyszyły mu tylko dwie osoby, osobisty lekarz pułkownik Marcin Woyczyński oraz Eugenia Lewica, 34-letnia lekarka, którą łączyło z wrażliwym na kobiece wdzięki marszałkiem coś głębszego. Cała Polska wiedziała, że Lewicka była jego kochanką. Marszałek w tym czasie nie mieszkał już z żoną Aleksandrą ani z córkami. Gdy wyjeżdżał na Maderę, rodziny na peronie nie było.

Minister spraw zagranicznych płk Józef Beck wysłał ich śladem znanego podróżnika kapitana Mieczysława Lepeckiego. Miał „przypadkiem” spotkać się z Piłsudskim i „wkręcić” w otoczenie. Przyczyn było kilka. Żona Woyczyńskiego była podejrzewana o kontakty z wywiadem radzieckim. A romans Piłsudskiego z Lewicką (która do 1923 roku przebywała w Rosji Radzieckiej i też mogła mieć kontakty z ichniejszym wywiadem) mógł się wymknąć spod kontroli, co mogło spowodować duże problemy wszystkich jego zauszników, w tym Becka. Lepiej niech ktoś ma to wszystko pod kontrolą.

Podróż na Maderę

15 grudnia 1930 roku do Portugalii ruszył pociąg z Piłsudskim, Woyczyńskim i Lewicką oraz dwoma oficerami ochrony. Na tylu Piłsudski w ostateczności się zgodził. Bo oficjele chcieli wysłać pół kompanii wojska. Po przyjeździe okazało się, że gdzieś zaginęła szabla marszałka. Wybuchła panika; ktoś ją ukradł! Szybko się wszakże odnalazła, ale w świat już poszła informacja o kradzieży wysadzanej diamentami broni (faktycznie była to zwykła szabla oficerska). Piłsudski miał z tych doniesień niesamowity ubaw i prosił, by nie prostować plotek.

W Lizbonie, po wizycie u prezydenta Portugalii Antonio Oscara Fragoso Carmony wszyscy (ochroniarze i szabla wrócili do Polski) wsiedli na statek „Angola” i popłynęli do Funchal. Na Maderze Piłsudski nie zmienił trybu życia. Nadal spał mało, dużo pracował (czytał zaprenumerowane specjalnie trzy polskie gazety i pisał listy do żony i córek oraz większe prace; tu powstały „Poprawki historyczne”), ale za to miał absolutny spokój. No i doktor Lewicką…

W kraju wyjazd stał się przedmiotem kpin satyryków. Jak wyglądał noworoczny toast opozycji po wyjeździe Piłsudskiego na Maderę? Sto lat, sto lat, niech żyje żyje TAM!

Lepecki swoje zrobił. Lewicka wyjechała z Madery wcześniej. Po powrocie spotkała się z Aleksandra Piłsudską i prawdopodobnie obie panie może nie skoczyły sobie do gardeł, ale z obu stron padło wiele gorzkich słów.

Piłsudski problemem dla maderyjskiej poczty

Ale piłsudczycy nie dali marszałkowi spokoju nawet podczas wypoczynku. Przed traktowanymi jak święto państwowe imieninami Piłsudskiego (19 marca) ogłoszono wielką akcję pisania pocztówek do marszałka. Każdy Polak winien przesłać hołd Pierwszemu Obywatelowi Polski – ogłoszono. Z całego kraju wysłano ponad milion (!) pocztówek. Dostarczyć je na Maderę miał nie byle jaki statek, ale „Wicher”, najnowszy polski niszczyciel, świeżo ukończony we Francji.

Milion kartek pocztowych pod jeden adres; tego jeszcze nie miała poczta na Maderze, ba, w całej Portugalii, a może i na świecie.

Powrót do Polski

Tymże „Wichrem” Piłsudski miał wrócić do Polski. 23 marca niszczyciel odcumował i popłynął do Europy. Admirał Jerzy Świrski, dowódca marynarki wojennej miał nadzieję, że rejs nowoczesnym okrętem spowoduje zmianę niechętnego stosunku Piłsudskiego do floty wojennej.

Udało się częściowo, bo co prawda Piłsudski zgodził się na budowę niszczycieli „Grom” i „Błyskawica”, ale już okręty podwodne „Orzeł” i „Sęp” były budowane ze składek społeczeństwa.

29 marca 1931 roku Piłsudski powrócił do Gdyni. Oczywiście i tu musiała być pompa. Na spotkanie niszczyciela wyszły trzy kanonierki, a po zawinięciu do portu wszystkie okręty podniosły galę banderową a Piłsudskiego powitało 19 salw armatnich. Według starej tradycji tyle przysługuje premierowi. Prezydenta Kaczyńskiego żegnało 21 salw, powitanie bądź śmierć króla ogłaszają 33 wystrzały, a cesarza – aż 101.

Sytuacja po powrocie do Polski

Po powrocie Piłsudskiego czekały następne problemy. Sytuacja w państwie nie była lepsza, a dodatkowo 27 czerwca Lewicka się otruła. Czy to było samobójstwo, czy zabójstwo – nie wiemy. Możliwe jest i jedno i drugie. Piłsudczycy znani byli z bezceremonialnego usuwania niewygodnych ludzi, vide zagniecie generała Włodzimierza Zagórskiego. Za morderstwem przemawia relacja chemika prof. Stanisława Malinowskiego, który spotkał piękną panią doktor na ulicy niedługo przed śmiercią. Znał ja od dawna. Zauważył, że była w dobrym nastroju, pogodna, spokojna. Nie wyglądała na osobę, która nosi się z samobójczym zamiarem.

Madera nie pomogła Piłsudskiemu. Po powrocie zaczął się starzeć w zastraszającym tempie, a cztery lata później zmarł.

Pobyt Piłsudskiego na Maderze upamiętnia tablica na willi Quinta Bettencourt oraz popiersie obok gmachu parlamentu Madery.

Autor: Rafał