Nie myślał, że już wszystko osiągnął, ale nie przewidywał, że po Maderze będzie miał aż tak wiele do zrobienia.

Winston Leonard Spencer Churchill, gdy przybył na Maderę, był człowiekiem spełnionym, o życiorysie, którym mógł obdzielić tuzin innych. Nie raz przeżywał chwile chwały, radości i klęski.

Urodzony w 1874 roku, miał za sobą barwne życie. Ukończył prestiżową Królewską Akademię Wojskową w Sandhurst. W 1895 roku, jako podporucznik został wysłany do Indii, gdzie jego głównym zajęciem była gra w polo, której nie cierpiał, podobnie jak futbolu czy krykieta. Skorzystał więc z okazji i w tym samym roku wyjechał na Kubę by obserwować powstanie przeciwko Hiszpanom.

Był tam agentem brytyjskiego wywiadu, a równocześnie korespondentem gazety Daily Graphic. Dwa lata później powrócił do Indii, gdzie wraz ze swoim regimentem tłumił powstanie Pasztunów a relacje z walk przesyłał brytyjskim gazetom. Rok później w armii lorda Kitchenera tłumi znane z „W pustyni i w puszczy” powstanie Mahdiego i również opisuje je w gazetach i własnych książkach. W 1899 r. po raz pierwszy spróbował sił w polityce, ale nie dostał się do Parlamentu. Kilka miesięcy później jest już w południowej Afryce jako korespondent wojenny relacjonujący Drugą Wojnę Burską. Dostał się do niewoli, uciekł, przeszedł prawie 500 kilometrów przez góry, sawannę i dżunglę i dotarł do Mozambiku. Do Anglii wrócił jako bohater wojenny, by znów trafić do południowej Afryki, tym razem jako oficer. Po zwycięstwie nad Burami napisał dwie kolejne książki. I znów wystartował w wyborach. Tym razem, jako autor czterech dostępnych w księgarniach książek, kilku cykli artykułów i sławie weterana kilku wojen, zostaje posłem do Izby Gmin z partii konserwatywnej. Ale zamiast robić politykę, pojechał do USA by zarabiać jako wykładowca.

Gdy już trochę zarobił, wrócił do Parlamentu, by narozrabiać w polityce. Doszło nawet do tego, że gdy przemawiał, z sali demonstracyjnie wychodzili jego… koledzy partyjni. No to obraził się i zmienił partię na liberalną. Jako jej przedstawiciel wygrał kolejne wybory i znów był posłem. Został wiceministrem kolonii. Przygotowywał konstytucję dla Transwalu i Oranii, które osobiście podbijał. Zyskał też sobie sławę świetnego mówcy. W 1908 r. został ministrem handlu, by wspólnie z ministrem skarbu, późniejszym premierem Davidem Lloydem George przygotować i wprowadzić bolesne reformy. Dwa lata później jest już ministrem spraw wewnętrznych, znanym z zabraniania wojsku tłumienia strajków robotniczych. W 1911 r. zostaje Pierwszym Lordem Admiralicji, czyli ministrem ds. marynarki wojennej. A brytyjska Royal Navy była wówczas najpotężniejszą flotą świata. Zreformował marynarkę, wprowadzając m.in. lotnictwo morskie i zastępując węgiel ropą naftową jako paliwem okrętowym. Jednak brak postępów w I wojnie światowej na lądzie i klęski Rosji sprawiły, że zaproponował, by zdobyć turecki półwysep Gallipoli u wlotu do cieśniny Dardanele. W fatalnie przygotowanej i jeszcze gorzej dowodzonej inwazji zginęło 44 tysiące żołnierzy a niemal sto tysięcy odniosło rany. Churchill jako pomysłodawca akcji został zmuszony do dymisji.

W 1917 roku nowy premier, Lloyd George powołał Churchilla najpierw na ministra uzbrojenia, a potem wojny. I to on zdecydował o wysłaniu armii interwencyjnej do rewolucyjnej Rosji. Potem nakazał użycie gazów bojowych przeciwko powstańcom kurdyjskim. W 1924 r. został ministrem skarbu, by przywróci pełną wymienialność funta szterlinga na złoto. Zrobił to, ale za cenę deflacji i bezrobocia. Gdy dwa lata później robotnicy znów zastrajkowali, tym razem Churchill, który wcześniej zakazał strzelania do robotników, tym razem domagał się krwi.

Popadł w niełaskę i na kilka lat został odsunięty od ważnych stanowisk. Spróbował szczęścia w 1936 r. popierając króla Edwarda VIII w sporze z premierem Stanleyem Baldwinem, który wezwał króla do abdykacji, gdy poślubił rozwódkę. Gdyby król odmówił, Baldwin podałby się do dymisji, a jego miejsce zająłby Churchill. Jednak król ugiął się, a Churchill znalazł się w izolacji.

Dwa lata później, po porozumieniu w Monachium, na którym premierzy Wielkiej Brytanii i Francji zmusili Czechosłowację do dobrowolnego poddania się Hitlerowi grzmiał: Nasz rząd miał do wyboru hańbę i wojnę. Wybrał hańbę, a wojnę będzie miał i tak.

Dzięki temu powrócił na salony. Gdy przepowiadana przez Churchilla wojna wybuchła, premier Neville Chamberlain przyjął Churchilla do rządu jako Pierwszego Lorda Admiralicji. Ten nakazał montowanie na okrętach radarów, uzbrajanie statków handlowych i łączenie ich w eskortowane konwoje. Chciał zaminować Ren i zająć Narvik, ale pozostali ministrowie byli przeciwni.

Kiedy Niemcy zajęły Norwegię i zza Renu zaatakowały Francję i zagroziły Anglii, Chamberlain podał się do dymisji. Nowym premierem został ten, który od lat ostrzegał przed Hitlerem. Obiecał narodowi krew, trud, pot i łzy i słowa dotrzymał. Ale dzięki jego uporowi Anglia nie tylko nie uległa, ale doprowadziła do powstania koalicji, która zniszczyła Hitlera. – Gdyby Hitler najechał piekło, udzieliłbym Lucyferowi najlepszych rekomendacji – mawiał po ataku Niemiec na ZSRR, uzasadniając swoje poparcie Stalinowi, którego nienawidził tylko trochę mniej niż Hitlera.

Churchill zwycięstwa nie doczekał jako premier. Anglicy mieli dość „obietnic” Churchilla i wybrali Partię Pracy.

Winston Churchill jako pierwszy zaproponował utworzenie Stanów Zjednoczonych Europy, które dopiero teraz powoli iszczą się jako Unia Europejska. Wywalczył dla Francji stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. On to jako pierwszy użył terminu żelazna kurtyna, w odniesieniu do państw okupowanych przez Stalina, w tym Polski. Przez to komunistyczna propaganda zrobiła zeń prawie takiego samego złoczyńcę jak Hitler.

W opozycji kierował gabinetem cieni. U nas coś takiego nie istnieje. To opozycyjny „rząd” recenzujący wszystkie posunięcia władzy i po jej klęsce gładko wchodzący w role rządu prawdziwego. I w końcu mógł sobie pozwolić na odpoczynek. Miał w końcu ponad siedemdziesiąt lat, za sobą burzliwe i bardzo niezdrowe życie. Pił i palił jak smok, dręczyły go napady Czarnego Psa, jak nazywał depresję.

W sierpniu 1949 r. podczas wakacji we Francji dopadł go udar. Po powrocie do Anglii stan jego zdrowia pogorszył się. Udał się więc z rodziną na Maderę, by wypocząć i nabrać sił. Niebawem czekały go wszak wybory parlamentarne. A jako lider opozycji, musiał być silny, by poprowadzić konserwatystów do zwycięstwa.

2 stycznia 1950 roku statek wycieczkowy „Durban Castle” z Churchillem na pokładzie zawinął do portu Funchal. 8 stycznia sir Winston Churchill pojawił się w Câmara de Lobos. Spoglądał z góry na port z nieodłącznym cygarem w ustach, podziwiał ciasno ustawione domki, wąskie uliczki i łodzie na brzegu. I malował. Potrafił. Namalował w sumie 570 obrazów. Na Maderze za wiele nie stworzył, bo już 12 stycznia został wezwany do kraju. Zbliżały się wybory i Partia Konserwatywna nie mogła sobie pozwolić na drugą klęskę. Ale przegrała, choć minimalnie. Brytyjski system polityczny zakłada, że partia zwycięska ustala termin wyborów kiedy chce, byle nie później niż pięć lat po poprzednich. Partia Pracy liczyła, że rozpisując je już w rok później, odbuduje dawne poparcie. Tym razem przegrała z kretesem.

Winston Churchill powrócił na stanowisko premiera. Niestety, tym razem osiągnął tylko jeden sukces; obronił brytyjską kontrolę nad irańską ropą. W Kenii i Malezji wplątał się w wojny zakończone niepodległością tych kolonii. A był wszak zwolennikiem kolonializmu. Stalin od początku blokował przyznanie mu Pokojowej Nagrody Nobla jako głównemu architektowi klęski Niemiec. W 1953 roku Stalin zmarł, ale wojenna sława Churchilla już przebrzmiała i nagrodę za swój plan odbudowy Europy zdobył George Marshall. Uhonorowano wszakże i Churchilla, przyznając mu nagrodę literacką. Za wspomnienia wojenne.

W kwietniu 1955 r. z powodu pogarszającego się stanu zdrowia Churchill wycofał się z polityki. Zastąpił go Anthony Eden, minister spraw zagranicznych w obu rządach sir Winstona. Trybu życia nie zmienił. Nadal pił i palił jak za najlepszych czasów.

Ale gdy w 1963 r. przyznano mu pierwsze w historii honorowe obywatelstwo USA był tak schorowany, że nie mógł osobiście odebrać wyróżnienia. Winston Churchill zmarł 24 stycznia 1965 r. w wieku 90 lat.

Jego pogrzeb był pierwszym począwszy od 1914 roku pogrzebem publicznym osoby spoza rodziny królewskiej. Niedawno rodacy uznali go za najwybitniejszego Brytyjczyka wszech czasów. Mieli rację.

Tekst autorstwa Rafała